Czytam sobie książki

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Coś pożyczonego – Emily Giffin


Mamy troje bohaterów. Trzydziestolatkowie w wielkim mieście. Rachel, jej przyjaciółka od najmłodszych lat Darcy i narzeczony Darcy – Dex. Przyjaźń Rachel i Darcy od zawsze wyglądała tak, że ta druga była ładniejsza, fajniejsza, bardziej popularna i trochę wykorzystywała Rachel. Myślę, że każdy z nas miał do czynienia z takimi relacjami, jeśli nie osobiście to i tak wie o co chodzi.

I pewnego dnia na hucznej imprezie z okazji trzydziestych urodzin Darcy, jej przyjaciółka Rachel (nasza główna bohaterka) budzi się u boku… Dexa. Nie dość tego – wkrótce zdaje sobie sprawę, że na domiar złego zakochała się w Dexie. Tymczasem Dex i Darcy planują ślub. No i mamy dylematy Rachel: być lojalną wobec przyjaciółki czy iść za głosem serca.

Postaci są tak zbudowane, że czytelnik od pierwszych stron lubi Rachel, natomiast Darcy to ta „której się należało”. Ja na (nie)szczęście jestem odporna na takie sugestie. Cała ta historia mnie niesamowicie denerwowała a to co myślę o głównej bohaterce nie nadaje się do publikacji. Dobrnęłam do końca, tylko po to, żeby przekonać się czy mam rację. Niektórzy piszą, że nic nie jest czarno-białe. Otóż dla mnie w niektórych kwestiach jest.

I jeszcze ten nieszczęsny biedny Dex – niemogący się zdecydować.

Na półce leżą jeszcze dwie książki autorki ale chyba podaruję je sobie.


2 komentarze:

  1. Dex był strasznie niezdecydowany i Rachel mogła mu dać wielkiego kopa na pożegnanie. Mały błąd ci się tu wkradł. Urodziły nie były Darcy lecz Rachel. Nie popieram tego co zrobiła główna bohaterka nawet jesli ta druga była wredną małpą, ale jednak moja sympatia kieruje sie bardziej w stronę R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za sprostowanie. Z tej antypatii nawet urodziny jej odebrałam :)

    OdpowiedzUsuń