Czytam sobie książki

czwartek, 23 czerwca 2011

Kim Novak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret – Håkan Nesser



Lubię od czasu do czasu sięgnąć z półki bibliotecznej coś całkiem w ciemno. Staram się wtedy nie czytać okładki. Tym razem wystarczyła mi tylko informacja, że będzie kryminalnie i po skandynawsku.
Zaczynają się wakacje. 14-letni Eryk zamierza spędzić je nad jeziorem wraz z przyjacielem  Edmundem i starszym bratem Erykiem. W pobliskim miasteczku spotykają swoją młodą i atrakcyjną nauczycielkę, w której obaj się podkochują. Kobieta jest w towarzystwie swojego chłopaka - osiłka i gwiazdy sportu. Czas upływa beztrosko aż pewnego dnia zostaje znaleziony trup i rozpoczyna się śledztwo. Chłopcy wiedzą, ze już nigdy nic nie będzie takie samo i wkrótce przekonają się, że to wydarzenie nigdy nie da im o sobie zapomnieć.
Sięgnęłam w ciemno no i pudło. Niby nie było najgorzej - zaskakujące rozwikłanie zagadki, ładnie napisana i przyjemnie się czytało ale czegoś zabrakło. A swoją drogą tytuł to dla mnie jedna wielka zagadka – nie mam pojęcia co autor miał na myśli.

środa, 15 czerwca 2011

Służące – Kathryn Stockett


Przełom lat pięćdziesiątych na południu Ameryki Północnej. Na tle przemówień Martina Lutera Kinga poznajemy problem segregacji rasowej, która nadal ma miejsce o przydomowych ogródkach i zaciszach schludnych amerykańskich domów białych rodzin. Poznajemy historię trzech głównych bohaterek. Dwie z nich to czarne służące. Aibileen jest rozważna i oddana swoim podopiecznym dzieciom (a one zwracają się do niej wręcz per mama). Druga to pyskata Minny, najlepsza kucharka w okolicy. Trzecia (nieatrakcyjna Skeeter) natomiast jest białą dziedziczką z Południa, która też nie przystaje do społeczeństwa – nie jest zainteresowana jedyną słuszną drogą – założeniem pięknej białej zdrowej rodziny. Pewnego dnia wpada na pomysł przeprowadzenia wywiadów z murzynkami służącymi u białych rodzin.
Książka mówi opowiada o problemie, który nigdy nie miał prawa zaistnieć a jednak ciągle gdzieś za rogiem powraca. Czytając książkę złościmy się, śmiejemy się a czasem płaczemy. Takich pozycji nie zapomina się długo.

sobota, 4 czerwca 2011

Dom duchów – Isabel Allende

To wielopokoleniowa piękna opowieść o rodzinie Trueba na tle ważnych przemian politycznych i społecznych na przestrzeni XX wieku. Głównym bohaterem jest Esteban Trueba. Jednak to głównie opowieść o pięknych duchem i ciałem kobietach wokół niego.
Esteban jest człowiekiem gwałtownym a jego żona Clara osobą delikatną, obdarzoną magiczną wprost nadwrażliwością. Zderzenie tych dwóch charakterów prowadzi nieuchronnie do tragicznych w skutkach przesileń. Zresztą w tej opasłej powieści nie ma zwykłych postaci. Każda z nich jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Każda mogłaby być osobnym tematem dla nowej książki. Opowieść zaprasza nas na wstępie do rodzinnego domu małej jeszcze Clary a potem prowadzi przez historię życia jej i jej bliskich.
Książka niesamowita. Magiczna. Magiczny jest też styl jakim posługuje się autorka (już na początku uderzył mnie opis śmierci a następnie sekcji siostry Clary – Rosy) a potem było jeszcze lepiej. Chociaż książka opowiada o tragicznym życiu głównych bohaterów to jest tak ciepła, że aż optymistyczna. Tę historię po prostu trzeba poznać.
Można obejrzeć też bardzo dobry film (Dom dusz) ale to nie będzie jednak to samo, w książce jest dużo więcej treści.