Czytam sobie książki

czwartek, 31 maja 2012

Natalii 5 - Olga Rudnicka

Długo zastanawiałam się czy napisać tego posta. Przyznaję – nie skończyłam książki. W końcu pomyślałam: mój blog, moja książka. Mogę i chcę to napisać.
Próbowałam. Dawałam szansę. Przeczytałam 30% i wreszcie poddałam się. Straciłam cierpliwość. Po ładnym początku (zaryzykowałabym że w stylu Agaty Christie) czyli znalezieniu trupa w zamkniętym od środka pokoju, pojawia się 5 pyskatych sióstr. Przez 1/3 książki ciągnie się bez końca odszczekiwanie śledczemu (podobno zabawne). On zadaje pytania a one jedna przez drugą odszczekują mu się. To może być zabawne ale raz na jakiś czas i pod warunkiem, że są ku temu powody. Siostry zaczęły mnie tak denerwować że rzuciłam książkę w kąt.

niedziela, 27 maja 2012

Good night, Dżerzi – Janusz Głowacki


To miała być książka o Jerzym Kosińskim. Przynajmniej tak mi się wydawało. Postaci tragicznej i kontrowersyjnej. Mamy dwie a nawet trzy równoległe historie. Pierwsza to opowieść o polskim emigrancie Dżanuszu, który postanawia w Ameryce napisać scenariusz do filmu o Jerzym Kosińskim. Druga to bardzo krótki wycinek z życia Kosińskiego w Ameryce. Właściwie to krótka historia znajomości z rosyjską emigrantką – Maszą. Trzecia (i moim zdaniem najbardziej spójna) to opowieść i historia samej Maszy. Przyznaję, że fascynację Jerzym Kosińskim mam dawno za sobą ale spodziewałam się dużo więcej po tej książce. Wszystkiego w tej książce jest po trochu. Trochę Dżanusza, trochę Kosińskiego i trochę Ameryki. Sam Kosiński przedstawiony jest jako dewiant z problemami egzystencjalnymi. Owszem, była to postać kontrowersyjna ale po autorze spodziewałam się zajrzenia trochę w duszę Kosińskiego. Nic z tego. Nie wiem czy jest to lektura dla tych, którym postać Jerzego Kosińskiego jest znana. Mam wrażenie, że nie. Może gdybym nic nie wiedziała o autorze słynnego „Malowanego ptaka”… może wtedy książka Janusza Głowackiego zasiała by u mnie ziarno ciekawości. To chyba prędzej.

sobota, 26 maja 2012

Powrót Nauczyciela Tańca – Henning Mankell


Gdzieś na odludziu, w lesie mieszka Herbert Molin. Samotnik, który pragnie tylko świętego spokoju a czas zabija codziennym układaniem puzzli i pląsaniem po domu tango. I oto pewnego dnia zostaje on w okrutny sposób zamordowany. Obrażenia wskazują, że morderca pofatygował się tu specjalnie dla Molina. To musiała być zemsta. Tylko za co? Tymczasem gdzieś daleko, policjant Stefan Lindman – główny bohater książki – dowiaduje się, że ma nowotwór. Postanawia wykorzystać czas, przed podjęciem chemioterapii, na samotny urlop. Dociera do niego informacja o śmierci Herberta (pracowali kiedyś razem). Chce zająć głowę czymś innym niż własną chorobą więc wyrusza do miasteczka gdzie mieszkał Herbert żeby spróbować rozwikłać zagadkę okrutnego morderstwa. Na miejscu poznaje sympatycznego śledczego o imieniu Giuseppe i niejako zostaje dopuszczony do śledztwa. Wkrótce wychodzą na jaw sekrety z życia ofiary. Kim był i czym się zajmował i dlaczego uciekł przed światem na to odludzie. Teraz pozostaje już tylko znaleźć mściciela. Tematyka bardzo interesująca i dlatego liczyłam na więcej. A było o czym pisać. Niestety okazało się, że esencji jest niewiele ale za to masa wątków, które i tak potraktowane zostały powierzchownie. Historia rozciągnięta do granic możliwości i stąd te 500 stron. Przeczytałam do końca ale nie mogę powiedzieć żebym nie mogła się oderwać. Mogłam i to wiele razy. I dochodzę do wniosku, że chyba skandynawskie kryminały nie są dla mnie. Jak już wybieram sensację to chcę żeby na każdej stronie coś się działo (tak jak było w przypadku Millenium, którym się zachwyciłam). Tymczasem w kolejnym kryminale z północy śledczy są na jakiś zwooolniooonyyych ooobroootaaach i wszystko ciągnie się jak flaki z olejem.

wtorek, 22 maja 2012

Czarownice z Salem Falls – Jodie Picoult





Kolejna książka Jodie Picoult poruszająca trudny temat. Tym razem pisarka opowiada nam historię zgubnej fascynacji grupki nastolatek przystojnym nauczycielem. Jack jest trzydziestoletnim przystojnym mężczyzną. Poznajemy go gdy opuszcza więzienie po odbyciu kary za molestowanie swojej uczennicy. Jack postanawia zacząć wszystko od początku w nowym miejscu – trafia do małego miasteczka Salem Falls i podejmuje się zajęcia pomywacza w niedużym barze. Od samego początku wpada w oko (i z wzajemnością) właścicielce baru – Addie. Niestety wkrótce Jack wpada też w oko miejscowej siedemnastoletniej „gwieździe liceum” - Gilliam. Gdy Jack w zdecydowany sposób odrzuca amory nastolatki, ta postanawia się zemścić. Jak na złość w tym samym czasie roznosi się wieść o tym, że Jack był skazany. Mężczyzna ma pecha i po raz drugi zostaje oskarżony, tym razem już za gwałt. Zaprzecza wszystkiemu i twierdzi, że teraz, jak i wtedy nic złego nie zrobił. Dla Addie to cios, tym bardziej że w dzieciństwie została zgwałcona przez grupę kolegów ze szkoły. Ciężko jej uwierzyć w niewinność Jacka. Zaczyna wątpić w jego uczciwość. Jak wygrać ze zmową piekielnych nastolatek i żądnymi zemsty mieszkańcami miasteczka?
 Nie jest to na pewno najlepsza powieść Jodie Picoult. Początek był dla mnie rewelacyjny – napięcie i oczekiwanie na dramat. Potem miałam wrażenie, że napięcie siadło i oczekiwałam jeszcze jakiegoś bum na koniec. Nic takiego się niestety się nie wydarzyło a mogło biorąc pod uwagę to czego dowiadujemy się na ostatnich kartach powieści. Mimo wszystko to były miło spędzone wieczory w towarzystwie Jodie Picoult.

środa, 16 maja 2012

Nowe Przygody Mikołajka - René Goscinny, J. J. Sempé - Audiobook - czytają: Jerzy Stuhr i Maciej Stuhr


To jest po prostu „FAN-TAS-TY-CZNE” (jakby powiedział główny bohater). Nie wiem czy przy książce czytanej zaśmiewałabym się w głos ale słuchając tego audiobooka dosłownie płakałam ze śmiechu. Mamy tu 80 historyjek z życia Mikołajka. Mikołajek chodzi do szkoły i ma 6-10 lat (tak jego wiek określił w jednym z wywiadów sam autor). Ma kochających, nie pozbawionych wad, rodziców i bardzo charakterystycznych przyjaciół w postaci kilku kumpli z klasy. Razem odkrywają uroki otaczającego świata lat 50-tych np. pierwszy telewizor w domu lub podłączenie telefonu (opowieść o telefonie przyprawiła mnie o spazmy śmiechu).
Momenty, w których Maciej Stuhr udaje rozkapryszoną dziewczynkę… tego nie da się opisać :) Mikołajek to niezły gagatek ale ja chyba stałam się fanką jego ojca i większości dorosłych postaci tej książki. Co za modele! Choć z drugiej strony, jak się tak zastanowić - na co dzień my chyba też często podobnie się zachowujemy. No ale jak się słucha o przywarach innych to jest fajniej. Czyż nie? :)

poniedziałek, 14 maja 2012

Listy na wyczerpanym papierze – Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora


Od dawna marzyłam o tej książce bo twórczość Pana Przybory uwielbiam nad życie. W swojej naiwności myślałam, że to po prostu „listy Osieckiej i Przybory w próżnię”. Listy przepiękne. Co za język! Jaka inteligencja! Coś wspaniałego! Teraz już wiem kto był inspiracją kilku piosenek z Kabaretu Starszych Panów. Była nią Agnieszka Osiecka. On miał żonę i dziecko. Ona była młodsza od niego o dwadzieścia lat.
 Ja nie wiem gdzie ja się chowałam - nie wiedziałam, że ta para miała romans. W rzeczywistości stałam się świadkiem dwuletniej miłosnej korespondencji. I nie powiem, żebym z tym czuła się dobrze. Mam mieszane uczucia. Teksty Agnieszki Osieckiej są piękne. Za samą autorką, jako człowiekiem, nigdy nie przepadałam a po lekturze tylko utwierdziłam się w tym. W przypadku Jeremiego Przybory, na moim obrazie idola powstały rysy. I nie podoba mi się to. Pomijając nawet moje osobiste widzimisię – mam mieszane uczucia co do upubliczniania tak intymnej korespondencji kogokolwiek. Może po prostu za wcześnie? Najzwyczajniej w świecie jestem rozdarta w odczuciach.

sobota, 5 maja 2012

Zmorojewo – Jakub Żulczyk

Tytus Grójecki najchętniej siedziałby przed komputerem i zaczytywał się w opowieściach nadprzyrodzonych i horrorach. Tymczasem jego rodzice postanawiają wysłać go na wakacje do dziadków na głuchą wieś. Dla Tytusa to jak kara za grzechy. Na szczęście przed zesłaniem odnajduje na ulubionym forum (poświęconym zjawiskom paranormalnym) notatkę o zaginięciu nieopodal wsi dziadków dwóch poszukiwaczy przygód. Zaginieni szukali na miejscu miasta widmo. Zdążyli nawet umieścić na forum niewyraźne zdjęcie zabudowań i od tamtej pory nie dali znaku życia. Ta informacja dla Tytusa zmienia wszystko. Już nie może doczekać się wyjazdu do dziadków. Już w drodze na wieś próbuje podpytywać o tajemnicze miasto ale ojciec nabiera wody w usta. Na miejscu nie jest lepiej - dziadkowie szybko ucinają temat i najwyraźniej nie chcą o tym rozmawiać. Tym czasem w pobliskich lasach odnaleziono zmasakrowane zwłoki. Tytus razem z poznaną na miejscu Anią, postanawiają odnaleźć zaginione miasto. Wkrótce okaże się, że ta niewinna wycieczka na rowerach zamieni się w walkę o życie. Rozpoczęła się wojna dobra ze złem.
„Nieopodal Zmorojewa rozpoczęła się wojna. Nie była głośna; nie rozbrzmiewały wystrzały, krzyk żołnierzy, huk spadających bomb. Nikt nie zakłócał spokoju lasu. Zapadał zmrok. Nad lasem rozlała się krwista czerwień zachodu słońca. Purpura oblewała korony drzew, spływała po ich pniach, ściekała na krzaki, paprocie i poszycie. Wojny nie było widać, ani słychać, co nie zmieniało faktu, że zaczęła się właśnie w tym momencie.”
Przyznaję, że książkę ściągnęłam bo pomyliłam autorów. Chciałam Jakuba Małeckiego a kliknęłam Żulczyka. Bardzo podobne nazwiska, prawda? Nie przepadam za tego typu opowieściami (krwiożercze stwory biegające po lesie i ogólnie mówiąc baśniowa fantastyka) ale ku mojemu zdziwieniu książka bardzo mi się spodobała i niesamowicie wciągnęła. Chyba najbardziej ze wszystkiego uderzył mnie styl, w jakim jest napisana - lekko ale po prostu… ładnie. Podobno to powieść dla młodzieży. Oj tam. Dla starych też.

piątek, 4 maja 2012

Wakacje Mikołajka - René Goscinny, J. J. Sempé


Postanowiłam wreszcie „spróbować” słynnego Mikołajka. Nie mam pojęcia jak to się stało, że do tej pory ominęły mnie przygody tego chłopca. Niby słyszałam ale jakoś nie miałam w rękach. Zawsze natomiast jakoś kojarzył mi się z moją ukochaną Karolcią więc postanowiłam wreszcie poznać i Mikołajka. I już na wstępie zdziwiło mnie, że to podobno książeczki dla dzieci, czytane m.in. w przedszkolach. Dziwne tzn. nie dziwne, bo w końcu to jest o postrzeganiu świata przez małego chłopca, jednak moim zdaniem to jest dla nas – dla starych. Ten dowcip, to odwracanie kota ogonem przez dorosłych, te odzywki dzieciaków. Wyśmienite i przede wszystkim bardzo zabawne. W pierwszej części Mikołajek wyrusza z rodzicami nad morze a w drugiej jedzie na swoje pierwsze w życiu kolonie. Książeczka składa się z krótkich rozdziałów opisujących konkretne sytuacje: a to wyprawę łodzią na wyspę, to znów jakąś zabawę dzieci podczas której dzieciaki się pokłóciły itd. Nie ma tu szalonych zwrotów akcji i w sumie żadnych przygód ale jest niesamowicie dużo humoru sytuacyjnego. Rewelacja. Sięgam po więcej.

czwartek, 3 maja 2012

Spadek – J. D. Bujak





Małgorzata Jaworska, młoda lekarka z Pomorza, otwiera list i oczom nie wierzy. Ma stawić się na odczytaniu testamentu dawno niewidzianej ciotki. Po co? Dlaczego? Przecież ciotka nie utrzymywała z nią ani z jej rodzicami kontaktów od wielu długich lat. Na dodatek uchodziła w rodzinie za delikatnie mówiąc lekko zdziwaczałą osobę.  Razem z rodzicami jedzie do adwokata od którego dostała list i tu okazuje się, że Małgosia otrzymała w spadku piękną starą pustą kamienicę... w Krakowie. Wbrew pozorom wcale nie jest zachwycona tym podarunkiem. Tym bardziej, że jak się okazuje nie może jej sprzedać ani mieć lokatorów. Jedynie jeden lokal na parterze można wynająć na jakieś usługi. Ma dwa wyjścia: zamieszka w kamienicy lub kamienica zgodnie z życzeniem ciotki przechodzi na rzecz klasztoru. Mecenas zachęca spadkobierczynię i obiecuje pomóc w znalezieniu pracy. Po namyśle, Gosia decyduje się rozpocząć nowe życie w Krakowie przy ul. Sławkowskiej. Kamienica zostaje pięknie wyremontowana i nasza bohaterka wprowadza się do nowego domu i niemalże pierwszego dnia wynajmuje wolny lokal przystojnemu Jankowi, marzącemu o własnej herbaciarni. Bajka, prawda? I dopiero teraz zaczyna się cała zabawa: nocą skrzypiąca podłoga, nocne rozmowy zza ściany (chociaż wiadomo, że za ścianą nikt nie mieszka), spadające ze ściany obrazki….
Po prostu piękne! Wreszcie znalazłam książkę z klimatami jakie uwielbiam. Długo czekałam na nią w bibliotecznej kolejce ale było warto. Niczego nie mam zamiaru się czepiać bo przepadam za skrzypiącymi podłogami nocą i krokami pod drzwiami sypialni…