Czytam sobie książki

środa, 11 stycznia 2012

Trzech panów w łódce nie licząc psa - Jerome K. Jerome



Jeśli ktoś lubi angielski humor, to trzech „panów w łódce...” jest dla niego lekturą obowiązkową. Akcja powieści dzieje się w XIX wieku, w Angli a ściślej mówiąc w Londynie i wzdłuż brzegów Tamizy. Trzech dżentelmenów George, Harris i Jerome (narrator) postanawiają wyruszyć w podróż łodzią po Tamizie. Towarzyszy im Montmorency - szalony foksterier. Już na wstępie, kiedy Jerome podczas czytania poradnika medycznego zaczyna odnajdować u siebie objawy wszystkich chorób wymienionych w książce lub przy okazji sporządzania przez naszych bohaterów listy rzeczy na łódź, widzimy, z kim i czym będziemy mieli do czynienia. Wiadomo, że będzie śmiesznie. Aż trudno uwierzyć, że „Trzech panów...” miało być przewodnikiem turystycznym po Tamizie. Owszem, znajdziemy tu opisy ciekawych miejsc nad brzegami rzeki ale górę bierze historia współżycia na łodzi naszych bohaterów, psa oraz anegdoty z ich życia.
Nie dziwię się, że książka jest hitem na całym świecie od ponad 100 lat. Jest po prostu o każdym z nas. Ja w każdej anegdocie widziałam albo siebie albo kogoś mi bliskiego. I o ile niestety w rzeczywistości takie zachowania mogą nas irytować to na kartach książki bawią doskonale np. przeświadczenie Jeroma, że tylko dzięki niemu i jego ciężkiej pracy ich łódź w ogóle posuwa się do przodu (oczywiście George i Harris mieli takie samo przeświadczenie o swoim wkładzie w tę podróż). Dawno nie śmiałam się na głos czytając książkę a tutaj to mi się przytrafiło kilka razy. Opis pseudopopisów wokalnych jednego z bohaterów jest śmieszny ale gdy dochodzimy do fragmentu, kiedy jedna ze słuchaczek wpada z tego powodu w histerię i trzeba ją wyprowadzić z sali....albo opis nowych planów Związków Wędkarskich (czy jak to się zwie) co do miar połowów (no bo skoro każdy wędkarz koloryzuje, ze złapał taaaaaką rybę, to może oficjalnie przyjąć przelicznik: jedna ryba razy 10) doprowadziły mnie do łez.
Istotna sprawa to tłumaczenie. Moją starusieńką książkę tłumaczył Kazimierz Piotrowski. Właściwie mam ochotę zacząć czytać od początku..... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz