Czytam sobie książki

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Domofon – Zygmunt Miłoszewski



Pozycja dla osób lubiących jeżący się włos i zło czające się po kątach. I choć akcja nie rozgrywa sie w opuszczonym hotelu w miejscu odciętym od świata ale na zwykłym blokowisku jakich wiele, to jest przykładem, że i tutaj można zasiać klimat rodem z „Lśnienia”. No, powiedzmy z takiego polskiego swojskiego „Lśnienia”.

Jak przystało na dobry thriller akcja Domofonu zaczyna się całkiem niewinnie. Młode Małżeństwo Agnieszka i Robert Łazarkowie właśnie sprowadzają się do niewielkiego mieszkanka z drugiej ręki na warszawskim Bródnie. Wprowadzkę co prawda zakłóca odnalezienie przy windzie zwłok młodego chłopaka no ale cóż... zdarza się. Policja ustala, że chłopak zginął, gdy próbował wydostać się z windy pomiędzy piętrami. Zdziwienie budzi jedynie fakt, że wygląda na to jakby coś w windzie śmiertelnie go wystraszyło. Tymczasem sąsiadka Agnieszki, pożyczając jej klucze do piwnicy, udziela jej rady żeby lepiej do niej nie schodziła. Ten blok wydaje się dziwny... Będziemy wędrować po piętrach wraz z trójka głównych bohaterów: Agnieszką oraz zmagającym się z chorobą alkoholową Wiktorem oraz nastoletnim Kamilem.
No cóż, książka spełnia swoje zadanie, trzyma w napięciu a dodatek ma bardzo dobre dialogi i sporo jak na horror (chyba) humoru. Postaci są bardzo charakterystyczne i zapadające w pamięć. Nawet te drugoplanowe.  Medal ode mnie za scenę z Agnieszką w windzie - na prawdę poczułam jak włosy stają mi dęba :-) Polecam

1 komentarz:

  1. Mocne to porównanie do "Lśnienia". Książka naprawdę musi być dobra w takim razię.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń