Czytam sobie książki

środa, 13 czerwca 2012

Za blisko domu – Linwood Barclay


Kryminał zaczyna się mocnym uderzeniem – Kilkunastoletni Derek wpada na (jego zdaniem) świetny pomysł. Postanawia urządzić sobie randkę z dziewczyną w pustym domu swojego kolegi. Chata ma być pusta więc Derek ma nadzieję, ze tym razem poszaleje z dziewczyną. Zakrada się do domu sąsiadów i nagle okazuje się, że właściciele czyli jego kumpel z rodzicami, nieoczekiwanie wracają do mieszkania.  Derek chowa się w piwnicy i nagle zaczyna słyszeć rozgrywający się dookoła dramat. Gdy wszystko ucicha okazuje się, że sąsiedzi zostali w brutalny sposób zabici. Derek w panice ucieka do domu i postanawia nic nikomu nie mówić. Jest rzecz Jasna przerażony. Bardzo szybko policja odkrywa jednak jego odciski palców w mieszkaniu sąsiadów a co dziwniejsze w sypialni małżeństwa. Chłopak zostaje aresztowany. Teraz głównym bohaterem i narratorem staje się Jim - ojciec Dereka. Facet zaczyna drążyć temat żeby udowodnić, że jego syn jest niewinny. Pojawiają się nowe postaci i ich brudne sprawy. Nikt w tej książce nie jest kryształowy. Każdy ma jakiś śmierdzący sekret. Sęk w tym, że w pewnym momencie historia zaczyna się dziwnie rozwidlać. W pewnym momencie straciłam nadzieję, na odpowiedź: kto zabił ludzi z pierwszych kart książki. Odpowiedź padła a ja poczułam rozczarowanie.Szkoda, bo zapowiadało się świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz