Postanowiłam wreszcie „spróbować” słynnego Mikołajka.
Nie mam pojęcia jak to się stało, że do tej pory ominęły mnie przygody tego
chłopca. Niby słyszałam ale jakoś nie miałam w rękach. Zawsze natomiast jakoś
kojarzył mi się z moją ukochaną Karolcią więc postanowiłam wreszcie poznać i
Mikołajka. I już na wstępie zdziwiło mnie, że to podobno książeczki dla dzieci,
czytane m.in. w przedszkolach. Dziwne tzn. nie dziwne, bo w końcu to jest o
postrzeganiu świata przez małego chłopca, jednak moim zdaniem to jest dla nas –
dla starych. Ten dowcip, to odwracanie kota ogonem przez dorosłych, te odzywki
dzieciaków. Wyśmienite i przede wszystkim bardzo zabawne. W pierwszej części
Mikołajek wyrusza z rodzicami nad morze a w drugiej jedzie na swoje pierwsze w
życiu kolonie. Książeczka składa się z krótkich rozdziałów opisujących
konkretne sytuacje: a to wyprawę łodzią na wyspę, to znów jakąś zabawę dzieci
podczas której dzieciaki się pokłóciły itd. Nie ma tu szalonych zwrotów akcji i
w sumie żadnych przygód ale jest niesamowicie dużo humoru sytuacyjnego.
Rewelacja. Sięgam po więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz