Pewnego dnia Ada dowiaduje się, że będzie musiała gościć u siebie koszmarną ciotkę swojego hiszpańskiego narzeczonego Jose. Cioteczka staje w drzwiach i …. brakuje jej tylko wiadra. Porozumiewa się za pomocą żółtych karteczek przyklejanych wszędzie: „kawa”, „telewizor” itp. Nie dziwi więc, że delikatnie mówiąc nie budzi sympatii. Na dodatek Jose z hiszpańskiego kochanka zaczyna zamieniać się w Bundiego na kanapie. A gdy Ada znajduje na portalu randkowym jego ogłoszenie to już jest szczyt wszystkiego! Chociaż nie. Szczytem jest przyprowadzenie przez ciotkę do domu psa. Do domu gdzie do tej pory królował postrach okolicy – kot o wdzięcznym imieniu Kastrat.
Przyznaję, że książeczkę kupiłam ze względu na tytuł i okładkę. Okazało się, że to już kolejna opowieść o Adzie. Pierwszą była „Wszyscy mężczyźni mojego kota”. W niczym to jednak nie przeszkadza i śmiało można sięgnąć od razu po „Pieskie życie…”. Książeczka bardzo schematyczna: przebojowa główna bohaterka z ciętym językiem, przyjaciółka lesbijka, szalony zwierzak, urocza mamusia, siostra, sztywny dzielnicowy i sąsiadka w wałkach. Jednym słowem – komedia omyłek. Uf, trochę dużo tego. Jak na mój gust – za dużo. Na początku książka lekko mnie zmęczyła. Już po kilku stronach odłożyłam ją. Przeszkadzało mi zbyt szybkie tempo i dowcip w każdym niemal zdaniu. Potem przyzwyczaiłam się i nawet mi się podobało.
Polecam wielbicielom tematu. Sympatyczna historia na jedno popołudnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz