Czytam sobie książki

piątek, 6 kwietnia 2012

Komórka – Stephen King







Jest piękne popołudnie w Bostonie. Clayton – autor komiksów właśnie podpisał intratny kontrakt i zamierza zadzwonić do domu żeby podzielić się ta wspaniałą wiadomością. Stoi na ulicy i delektuje się widokiem szczęśliwych ludzi. Kilkoro z nich rozmawia przez komórki. Jest godzina 15:03…. I nagle wszystko się zmienia. Elegancka kobieta z pieskiem kupująca lody nagle rzuca się na sprzedawcę. Człowiek w parku bawiący się ze swoim psem, rzuca się na biedne stworzenie. Następuje chaos. Najwyraźniej wszyscy, którzy o 15:03 rozmawiali przez komórki, zmienili się w bestie przypominające tylko ludzi. Clay ucieka i wkrótce poznaje równie przerażonego Toma i Alice. Razem postanawiają ruszyć przed siebie w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca, miejsca bez telefonicznych szaleńców. No cóż… trup ściele się gęsto, krew leje się strumieniami, oderwane członki latają w prawo i w lewo.
 Nie przepadam za tego rodzaju horrorami, więc podchodziłam sceptycznie do książki. Tymczasem historia okazała się bardzo wciągająca. Nie mogłam doczekać się zakończenia i nie zawiodłam się. Jest bardzo dobre. A wszechobecnych komórkowców nienawidzę tak samo jak Stephen King :-)

2 komentarze:

  1. Czytałam, choć dobrych kilka lat temu. I wielu szczegółów już nie pamiętam. Za to przypominam sobie zakończenie - tą niepewność co do losu syna głównego bohatera. No cóż, Stephen King widać lubi takie niedopowiedziane zakończenia...i nie mogę powiedzieć, że takie epilogi są złe;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo osób narzeka na to zakończenie. Dziwne :-)

      Usuń