Czytam sobie książki

piątek, 23 marca 2012

Musimy porozmawiać o Kevinie – Lionel Shriver

Wstrząsająca opowieść o relacji matka – syn. Ona – Eva – choć nie chciała tego dziecka to jednak oddała mu wszystko co mogła. On – Kevin – już jako małe dziecko był wyobcowany, złośliwy i przebiegły a wiekiem stał się po prostu potworem. W okrutny sposób podczas zajęć szkolnych wymordował kilkunastu swoich kolegów.   Opowieść jest w formie listów Evy pisanych do męża - Franklina. Eva opowiada w listach co czuła gdy Franklin nalegał na dziecko, co czuła gdy zostawała z Kevinem sama w domu i o tym jak teraz wyglądają jej relacje z synem (gdy odwiedza go w więzieniu). Cały czas zastanawiałam się „gdzie jest mąż, czyżby uciekł od tego piekła? Ale jak to możliwie skoro był ślepy i głuchy na wszystko i zakochany w swoim syneczku”… no i na końcu książki dowiedziałam się… 
Długo zbierałam się do napisania tej krótkiej noty, bo zwyczajnie brakowało mi słów żeby opisać co czuję. Zgadzam się ze wszystkimi opiniami, że długo nie można zapomnieć tej książki. Szukałam winnego tej masakry, próbowałam zrozumieć. Nie doszłam do żadnego wniosku. Najprościej obwinić matkę, że nie chciała tego dziecka. Ja jej nie obwiniam. Jest mi jej przeraźliwie żal. A Kevin? Dla mnie to ucieleśnienie zła. On po prostu zły się urodził. I tym razem nie zamierzam obejrzeć ekranizacji – nie na moje nerwy.

1 komentarz:

  1. właśnie dziś skończyłam i chyba mam podobne odczucia. Wstrząsająca książka, o której nie da się zapomnieć, finał historii wprost poraża.

    OdpowiedzUsuń