Czytam sobie książki

czwartek, 8 września 2011

Gargulec- Andrew Davidson


Opasła powieść o miłości, demonach i szeroko pojętym piekle. Główny bohater (narrator) jest przystojny, nowoczesny i gra w filmach porno. Można nawet powiedzieć, że jest gwiazdą w tej branży. Pewnego dnia prowadząc auto pod wpływem narkotyków i alkoholu spada w przepaść. Jest uwięziony we wraku i gdy samochód wybucha, prawie spala się w nim żywcem. Trafia do szpitala i lekarze robią wszystko, żeby uratować mu życie. Gdy dochodzi do siebie i zdaje sobie sprawę w jakim jest stanie zaczyna myśleć o samobójstwie. Nie może pogodzić się  z tym jak wygląda i „co z niego zostało”. Nagle zaczyna nachodzić go przy łóżku szalona Marianne Engel. Szalona dosłownie bo jest pacjentką oddziału psychiatrycznego ze zdiagnozowaną schizofrenią. Marianne upiera się, że ona i on żyli już 700 lat temu i darzyli się wielką miłością, że są sobie przeznaczeni przez te wszystkie wieki. Przy każdej wizycie snuje opowieści ze swojej przeszłości. Barwne i przerażające, o średniowiecznej Japonii, świecie Wikingów i renesansowej Florencji. Ona była wtedy zakonnicą a on najemnikiem. On z coraz większym zniecierpliwieniem oczekuje jej odwiedzin. Kobieta zaczyna go fascynować. A to dopiero początek tej historii.

Dawno dawno temu czytałam taką serię „Ludzie lodu” a potem już nie miałam w rękach powieści tego typu. Gargulec skojarzył mi się trochę z tamtymi opowieściami. Baśniowe motywy i symbole, gargulce, demony i przestrzenie skute lodem a w tym wszystkim miłość. Autor pisał tą historię przez 7 lat i to widać. Jestem zachwycona szczegółami historii z Japonii, Skandynawii czy też z Włoch sprzed wieków.


1 komentarz:

  1. Też niedawno przeczytałam tę książkę, bardzo mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń