Wieki całe nie czytałam J.CH. Któregoś dnia przypomniałam sobie o niej i wybór padł na babski motyw. O ile sobie przypominam to sięgnęłam z półki (w bibliotece) na chybił trafił. Mamy tu tradycyjnie już lekko (bez urazy) szurniętą główną bohaterkę i jej pomagiera w postaci przyjaciółki z Krakowa będącej aktualnie w odwiedzinach. Przyjaciółka znajduje trupa pod domem. Trup okazuje się dziennikarką, która spieszyła na wywiad z główną bohaterką. Po kilku już stronach byłam umęczona dowcipem na siłę w każdym zdaniu. Ani to kryminał ani komedia. I albo byłam w tzw. niewsosie albo zwyczajnie wyrosłam już z J.Ch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz