I to już koniec. Tom III
trylogii o Anastasii i Christianie Greyu. Niestety pojawiła się tendencja
schyłkowa. Ostatni tom nie jest już tak „dramatyczny” jak dwa poprzednie. Po
zakończeniu drugiego już niespecjalnie spieszyło mi się do sięgnięcia po
kolejne losy pary bohaterów ale musiałam dokończyć, skoro na półce stała już
świeżo zakupiona książka. Zabrakło „dramatycznych” kłótni, rozstań i dylematów „czy
być ze sobą czy nie”. Tom III to już ociekający miodem harlequin. No trudno się
mówi. Niemniej jednak miło mi było poznać „niezrównoważonego” Christiana Greya
a autorce dziękuję za wyciągnięcie mnie z zimowego marazmu. Do zobaczenia w kinach!
:)
Ja długo nie wiedziałam, że w ogóle trzeci tom istnieje. Opis całej podróży poślubnej jest mdły, nudny i w ogóle, ale potem na szczęście akcja nabiera tempa.
OdpowiedzUsuńAle Grey jako mąż to już nie ten Grey :-)
UsuńOj, he he, to chyba jako jedyna kobieta nie przeczytałam ani jednej książki z tego nurtu/serii:)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą ;-)
UsuńPrzeczytałam całą trylogię. Miałam rację pisząc, że Grey po ślubie, to już nie ten sam Grey. Wolę pierwszą część.
OdpowiedzUsuńJednak irytuje mnie w niej to, że Ana ciągle przygryza wargę, a on zwraca jej uwagę. Akurat to jest mdłe.
Warga, czerwienienie się i wewnętrzna boginii zostały tak obśmiane zanim sięgnęłam po książkę, że nie zwracałam na to uwagi.
UsuńJa już przestałam właśnie lubić powieści kilku częściowe, bo zawsze tak jest, że po mniej więcej dwóch częściach jest się zmęczonym jedną i tą samą historią.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam wszystkie trzy części... najchętniej sięgnęłabym po nią jeszcze raz:-)))
OdpowiedzUsuń